

Moje pierwsze polsko-chorwackie doświadczenie biznesowe
W swoich wykładach lubię podkreślać, jak długo już jestem zaangażowany w świecie biznesu oraz jak daleką drogę przeszedłem na swojej ścieżce zawodowej, od korporacji po prywatne biznesy.
Jednym z moich ulubionych doświadczeń, o którym regularnie opowiadam, jest historia o tym, jak około 17 lat temu (w 2005 roku) mocno uwierzyłem, że jestem gotowy na biznes. Mając niepełne 24 lata, kończąc studia, czując się po prostu najmądrzejszy na świecie, miałem pewne fantastyczne pomysły, więc rozpocząłem wtedy właściwie swój pierwszy biznes – związany ze sprzedażą biletów lotniczych. I właśnie wtedy zacząłem współpracować z Polakami, którym jestem wdzięczny za pierwsze lekcje życiowe.
Ale zanim Wam o tym opowiem, muszę po prostu zaznaczyć, że dzisiaj widzę, jaki wtedy byłem głupi, niedoświadczony, przemądrzały i egoistyczny. Mam nadzieję, że to stwierdzenie nie przerazi Was za bardzo już na początku tego artykułu. Właściwie cieszę się, że dojrzałem do tego, aby dziś publicznie do tego się przyznać, a także podzielić się z Wami niektórymi spostrzeżeniami dotyczącymi przeszłej, bieżącej oraz przyszłej współpracy z Polakami. To, czego wtedy nauczyłem się o Polakach, polskiej kulturze i mentalności pomaga mi również zrozumieć, w jaki sposób jeden mały Chorwat da radę poradzić sobie na ogromnym polskim rynku, przy czym jednocześnie bardzo dobrze rozumiem, o czym każdy Polak musi wiedzieć, w sytuacji, gdy chce zaistnieć na chorwackim rynku.
W porozumieniu z Natalią – moją ulubioną Polką, przygotuję serię artykułów, mających na celu pomoc Polakom w rozpoczęciu działalności i osiągnięciu udanej sprzedaży produktów na rynku chorwackim. Dlatego może najlepiej zacząć od mojego pierwszego „polskiego” doświadczenia biznesowego – i od razu zaznaczam, że nie było ono pozytywne, ale wiele się z niego nauczyłem.
Odcinek 1: Pierwszy start i pierwsze turbulencje
Wróćmy do lat 2005/2006…dwóch moich kolegów i ja, bardzo (naiwnie) ambitni i przedsiębiorczy studenci ruchu lotniczego, dostrzegliśmy pewną szansę biznesową na rynku. Mianowicie, w tamtym czasie osoby, które chciały latać tanimi liniami lotniczymi musiały włożyć wiele wysiłku w to, aby wylądować dokładnie w mieście, do którego się wybierały. Linie lotnicze w tamtym czasie oferowały tylko loty na zasadzie “point-to-point”, czyli z punktu do punktu, co oznaczało, że nie oferowały opcji połączeń wielu lotów. W efekcie trzeba było odwiedzić kilka portali różnych przewoźników, aby ewentualnie połączyć rejsy… ale nawet to nie było najlepszym rozwiązaniem, ponieważ przerwy między lotami okazały się być albo za krótkie, albo o wiele za długie.
Widząc w tym potencjał biznesowy, zaczęliśmy z kolegami szukać systemu, który jakoś połączyłby strony internetowe przewoźników, dokonując wyszukiwania lotów w tle. Innymi słowy chcieliśmy osiągnąć (co dziś stało się już normą) , żeby można było po prostu wybrać miejsce wyjazdu i miejsce docelowe, na podstawie czego system nam wygeneruje wszystkie sensowne opcje połączeń. Po kilku miesiącach poszukiwań (internet działał nadal dość wolno) natrafiliśmy na rozwiązanie, które oferowało dokładnie to, czego potrzebowaliśmy – czy muszę w ogóle zaznaczać, że rozwiązanie pochodziło – z Polski? 🙂
Nazwiązanie współpracy
Rozmowy telefoniczne do Polski były wtedy bardzo drogie, a poczta elektroniczna dopiero niedawno stała się codzienną formą komunikacji, choć wielu nadal wysyłało faksy. Telefony komórkowe nadal miały przyciski, a ich najbardziej zaawansowaną funkcją była zmiana dzwonka i dźwięku wiadomości SMS.
Dlatego wystarczył nam jeden krótki telefon i kilka maili, aby uzgodnić współpracę i rozpocząć realizację – mam tu na myśli stworzenie pierwszych stron internetowych do rezerwacji biletów lotniczych. Załatwienie wszystkich spraw wraz z uruchomieniem zajęło nam kilka miesięcy, ale po tym, jak nam się udało, nasza strona internetowa www.lowcosters.net ujrzała światło dzienne. Po pierwszych sprzedanych biletach i zapłaceniu kilku prowizji już robiliśmy redesign strony www. – więc sprawy szły w dobrym kierunku.
Jeśli interesuje Cię, co dalej się wydarzyło i jakie lekcje o współpracy z Polakami (i nie tylko) Vedran wyciągnął z tego doświadczenia, na tej stronie wkrótce znajdziesz kontynuację tej przygody.